Przejdź do głównej zawartości

Rozmowa z Simoną Smataną

 

Zdjęcie z archiwum Simony Smatany

 

Jest Pani artystką, ilustratorką i tworzy piękne książki dla dzieci. Wydaje się Pani również bardzo związana z naturą. Pani książki zostały przetłumaczone na ponad 12 języków. Czy może nam Pani opowiedzieć o swojej podróży artystycznej?

Moja podróż to proces odkrywania siebie, który trwa przez całe życie. Choć zawsze lubiłam rysować i tworzyć, to dopiero podczas studiów odkryłam swoją pasję do ilustracji i opowiadania historii. Niestety moja rodzina nie postrzegała sztuki jako ścieżki kariery, która umożliwia przeżycie. Mnie samej wydawało się, że tylko kilkoro wybrańców może parać się ilustracją. Gdy spoglądam wstecz, to mam wrażenie, że to zarazem zabawne i smutne, bo tak myślałam, mając sześć lat. W tamtym czasie nie było nikogo, kto powiedziałby mi, że nie tak się rzeczy mają. Teraz jednak wiem, że każdy – jeśli tylko jest wystarczająco zdeterminowany – ma szansę zrealizować swoje marzenia.

Po ukończeniu szkoły średniej czułam się zagubiona i niepewna tego, co chcę robić w życiu. Wybrałam projektowanie reklam i marketing, ponieważ czułam, że oferują jakiś rodzaj wolności twórczej… I to właśnie podczas studiów, dzięki moim profesorom, ponownie odkryłam pasję do rysunku. Po studiach w Wielkiej Brytanii wróciłam do Słowacji i od tamtej pory nieustannie rysuję.

 

Zdjęcie z archiwum Simony Smatany

Czy tworzenie dla dzieci jest trudniejsze?

Tworzenie dla dzieci wymaga innego zestawu umiejętności i namysłu, niż gdy robimy to z myślą o dorosłych. Staram się, by język i pojęcia były proste i dostępne, a jednocześnie angażujące i inspirujące młodych czytelników. Ale to wcale nie oznacza, że jest łatwiej. Wpaść na pomysł prostej opowieści dla dzieci to spore wyzwanie. Osobiście za najtrudniejszą rzecz w całym procesie tworzenia dla dzieci uważam znalezienie pomysłu, który zainteresuje młodych czytelników. A czy jest trudniejsze? Myślę, że to po prostu inny zestaw wyzwań.

 

Simona Smatana "Franciszek z kompostu"

Każda z Pani książek ma głębsze znaczenie. Franciszek to młoda dżdżownica, która nie ma o sobie i swoich zdolnościach zbyt wysokiego mniemania. Innych mieszkańców ogrodu postrzega jako tych, którzy potrafią coś zrobić i coś osiągnęli. Nie ma nóg ani rąk, jest zwyczajną dżdżownicą. Wiele dzieci, które obserwują innych, właśnie tak się czuje. A jednak Franciszek potrafi zrobić bardzo wiele, po prostu na początku tego nie dostrzega. Książka o dżdżownicy to doskonały przykład, jak pokazać dzieciom, że mogą odkryć swoje zdolności. Jaka historia kryje się za powstaniem książki Franciszek z kompostu?

Franciszek z kompostu został zainspirowany ideą, że każdy ma jakieś unikalne zdolności i talenty, nawet jeśli początkowo ich nie dostrzega. Chciałam stworzyć opowieść, która doda dzieciom odwagi w odkrywaniu własnego potencjału i pokaże, że postrzegane przez nie ograniczenia można przekraczać. Odkryłam siłę i potencjał historii, iż nawet najmniejszy robaczek ma do odegrania swoją wyjątkową i cenną rolę. Chciałam stworzyć opowieść, która zachęci dzieci do docenienia i celebrowania różnorodności toczącego się wokół życia. Co więcej, dżdżownica z książki jest trochę jak ja, kiedy nie wiedziałam, co zrobić ze swoim życiem, mimo że ścieżkę miałam cały czas przed oczami już od wczesnego dzieciństwa, tak samo jak Franciszek.

 

Simona Smatana "Pszczelarz Józek"

Józek jest bardzo samotną osobą. Mieszka sam w niezbyt pięknej dolinie i nie jest szczęśliwy. Jednak pewnego dnia jego życie całkowicie się zmienia, a to za sprawą roju pszczół. Co zainspirowało opowieść Pszczelarz Józek?

Powstanie historii Pszczelarz Józek zawdzięczam mojej miłości do pszczół i roli, jaką odgrywają w zapylaniu roślin i utrzymywaniu zdrowego ekosystemu. Ta historia jest bardzo osobista. Samotność to dla mnie ważny temat, gdyż myślę, że wiele osób czuje się odseparowanych od świata wokół. Ja także tego doświadczyłam, a pszczelarstwo pomogło mi się z tym uporać. W opowieści o Józku chciałam pokazać, że nieoczekiwane połączenia i relacje mogą wnieść w nasze życie radość i cel.

 

Simona Smatana "Elizka nie jest straszydłem"

Polscy czytelnicy wkrótce poznają Elizkę, która jest nietoperzem. Ludzie zwykle bardzo boją się nietoperzy, o co możemy również winić niektóre baśnie i legendy. A Pani w cudowny sposób obala te wszystkie mity. Czy kiedykolwiek bała się Pani nietoperzy?

Nie, nigdy się ich nie bałam. Jestem osobą, która kocha zwierzęta, zawsze taka byłam. Elizka to nie straszydło powstała z mojej fascynacji niezrozumianymi istotami oraz mojej potrzeby, by skonfrontować się z przesądami i zakwestionować je. Nietoperze zwykle uważa się za straszne albo niebezpieczne, ale w rzeczywistości to urocze latające ssaki. Chciałam stworzyć historię, która docenia unikalność i wartość każdej jednostki, niezależnie od tego, jak inni ją postrzegają. Książka została opublikowana niedługo przed wybuchem wojny w Ukrainie i późniejszą migracją wielu osób z Ukrainy do naszego kraju. Miałam nadzieję, że ta książka pomoże ludziom zrozumieć, że nie trzeba się bać nieznanego, a jedyny sposób, by przełamać lody, to wzajemnie się poznać.

 

Zdjęcie z archiwum Simony Smatany

Dziękujemy za Pani czas i inspirującą rozmowę! Czego możemy Pani życzyć?

Dziękuję za miłe słowa i za możliwość podzielenia się moimi przemyśleniami i doświadczeniami. Z radością przyjmę dobre życzenia na kolejny rozdział w moim życiu, gdyż, jeśli wszystko pójdzie dobrze, razem z mężem jesienią zostaniemy rodzicami :)

Gratulujemy i życzymy wszystkiego najlepszego!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wywiad z tłumaczką Izabelą Zając

Izabela Zając (ur. 1981 r.) – tłumaczka języka słowackiego. Ukończyła słowacystykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Wykonuje tłumaczenia tekstów użytkowych, tłumaczenia audiowizualne, w jej przekładzie ukazały się dotychczas powieści Ivany Dobrakovovej, Moniki Kompaníkovej i Danieli Kapitáňovej (w tandemie z Miłoszem Waligórskim) oraz opowiadania Mariana Janika i Víťa Staviarskiego (również z Miłoszem Waligórskim). Od niedawna prowadzi w Radiu Kraków cotygodniową audycję dla mniejszości słowackiej w Małopolsce Na slovíčko. Wolny czas lubi spędzać w lesie i na odkrywaniu własnych ścieżek w mieście. Pochodzi z Ustrzyk Dolnych. Mieszka i pracuje w Krakowie. Zdjęcie z archiwum Izabeli Zając Tłumacze to osoby, dzięki którym czytelnicy mogą odkryć inne światy i inne kultury, zagłębić się w tekst, który byłby niedostępny bez wielu lat nauki języka obcego. Jaka była Pani droga do zawodu tłumaczki i skąd zainteresowanie językiem słowackim? Poniekąd zadecydował przypadek. Albo nawet cała seria p

"Tato, zdobądź dla mnie księżyc" Eric Carle

Pamiętacie  "Konika morskiego" ? Przedstawiamy kolejną książkę o Tacie! Monika jest małą dziewczynką, która pragnie pobawić się z Księżycem. Ale jak to zrobić? Poprosić Tatę :-) Bo wiadomo, że Tata może wszystko, nawet zdobyć Księżyc! Tato, zdobądź dla mnie Księżyc To piękna książka o rodzicielstwie, o dziecięcych marzeniach i o tym, że Tata to prawdziwy bohater, który te marzenia stara się spełniać. Zresztą sami zobaczcie!

Wywiad z Państwem Bogusią i Romanem Schodnickimi z Pasieki Beskidzkiej

  Rozmawiamy dziś z P aństwem Bogusią i Romanem Schodnickimi, którzy zajmują się pszczelarstwem i prowadzą wędrowną pasiekę.   Ule na pożytkach - fot. z archiwum Państwa Schodnickich Jak zaczęła się Państwa przygoda z pszczelarstwem?   Dziadek Bogusi 102 lata temu zbudował dom mieszkalny i zabudowania gospodarcze. Był kolejarzem, prowadzi ł te ż gospodarstwo rolne. Na działce siedliskowej miał ule z pszczołami. W tamtym czasie prawie w każdym gospodarstwie były ule. Dziadek zgin ą ł podczas II wojny światowej , a po jego śmierci hodowle pszczół prowadził ojciec Bogusi. Gdy potrzebował pomocy , delegowany był mąż Bogusi . T o były jego pierwsze kontakty z pszczołami , i tak już zostało. Samodzielne prowadzenie pasieki wi ą za ł o si ę z nauk ą czerpaną z książek, z kurs ów pszczelarskich i od innych pszczelarz y .   Ule na pożytkach - fot. z archiwum Państwa Schodnickich Czym jest wędrowna pasieka?   Od kąd pszczołami żyjącymi w dziuplach, a następ